Czytam właśnie artykuł sprzed trzech dni o amerykańskiej scenie artystów robiących w ‚custom bootleg toys‚ – ‘Bootleg Toys’ Are Their Own Kind of Collectibles – a w głośniku leci aezakmi Klocucha. To dobry wstęp pokazujący z czym się je tą bardzo specyficzną gałąź sztuki; bazującą na nostalgii dzisiejszych 35-45 latków, którzy w latach swojego dzieciństwa mitologizowali wszechobecną w ich młodzieńczym życiu kulturę śmieciową (zresztą mitologizują ją do dziś), a w której pojawiły się action figures z markami Star Wars, G.I. Joe, He-Man i wieloma innymi.
Bootleg Toys to tak naprawdę część artystycznej kultury vinylowej, w której mocno osadzony jest także KAWS, aczkolwiek dla której podstawowymi wyróżnikami są:
- mushup, bazujący z jednej strony na elemencie rozpoznawalnym, nostalgicznym wręcz aspekcie zabawki z lat dzieciństwa, która za sprawą wartości dodanej od artysty zyskuje zupełnie nowe znaczenie. Przez to nawiązanie jednak usadawiający się na granicy prawa, za nic mając licencje dużych koncernów;
- nerdowskie poczucie humoru – pewnie z 99,9% produkcji wychodzących na rynek ma związek z kultowymi markami dawnych lat, związanymi z filmem SF, grami komputerowymi/RPG, kulturą skate’ową, itp.;
- kiedy nie jest żartem, mrugnięciem oka ze strony artysty, mocno angażuje się w treści społecznie ważne dla naszego pokolenia: dyskusje nad LGTB, nad równością płci, ras; eksploruje posthipisowskie doświadczenia z narkotykami, czy chorobą współczesnych czasów – samotnością i depresją, nieleczonymi a zagłuszanymi farmakologicznie.
Niekwestionowanym królem tej społeczności artystycznej związanej głównie z Nowym Jorkiem oraz Los Angeles jest Sucklord, którego prace już teraz kupowane są do instytucjonalnych kolekcji zagranicznych muzeów i znajdują nabywców na aukcjach sztuki (nawet pośród klienteli Christie’s), a na którego świat sztuki zwrócił swoją uwagę za sprawą wyjątkowej figurki Gay Empire, bazującej na klasycznej action figures postaci Stormtrooper z firmy Kenner.
Artyści spod znaku Custom Bootleg Toys to wciąż nowy, dziewiczy temat, który jednak z mojej perspektywy ma niesamowitą oddolną siłę przebicia (a obserwuję ten rynek od ładnych kilku lat) i doczekał się już nawet swoich festiwali, jak D-Con.
Dlatego też warto przeczytać tekst Richa Jozwiaka, by czegoś ważnego nie przegapić w świecie sztuki aktualnej.