NOWY PORZĄDEK, A JEDNAK PO STAREMU

„Nadszedł czas “nowej geometrii”. Prac, w których nie czuć już potrzeby krzyku, wolnych od gotowych narracji, których w przestrzeni publicznej mamy aż nadto. “Nowa geometria” nie zabiega o uwagę widza, a raczej stara się swymi abstrakcyjnymi kompozycjami wprowadzać spokój i głęboki oddech do przestrzeni publicznej. Taka postawa może świadczyć o pewnej dojrzałości, gdzie nie krzyk, a język zaczyna mieć decydujące znaczenie.”  To nie ja jestem autorem tych mądrych słów tylko jeden z kuratorów wystawy, która wczoraj została otwarta w warszawskim Koneserze. Projekt sygnowany przez Street art doping i Kwiaciarnie grafiki, a do tego skład artystów prezentujący przekrój „geometrystów”-Maciej Boszkov, 1010, Łukasz Berger/Cekas,
Chazme 718, Bartosz Janczak, Nawer, Bartek Świątecki/Pener,  Proembrion, Paweł Ryżko, Sainer, Seikon, SC Szyman do
tego dorzucono także dwie gwiazdy z samego firmamentu – Sainera i Tonego, którzy z reguły nie są metkowani jako specjaliści od kresek i kątów. I właściwie nie ma powodów do narzekania. Są artyści, są prace i jest temat przewodni”. Tylko gdzieś tam z tyłu języka jakiś złośliwy chochlik każe powiedzieć – „pieprzenie”! No i skoro nie jest to stary sosm.pl gdzie pisaliśmy miło i przyjemnie to może kilka uwag.

Ciężko mi się nie odnieść do słów „nadszedł czas „nowej geometrii”- bo ani ona nowa, ani chyba nie ma na nią teraz jakiegoś wielkiego boomu…Właściwie to kurz już opadł i kreski w przestrzeni miejskiej nie są czymś niezwykłym. Jestem na tyle starym gościem, że pamiętam wystawę, która rzeczywiście zwróciła uwagę na pewne zjawisko na światowej scenie street artu, wystawa nosiła nazwę “Rudimentary Perfection” i utrwaliła pojęcie graffuturismu, które na długo się przyjęło i funkcjonowało w środowisku. Nawet jeden z uczestników „Nowego porządku” brał udział w tym  oryginalnym wydarzeniu. A miało ono miejsce w …w 2011 roku! Od tamtej pory kupony były odcinane w Londynie, San Francisco, Paryżu itd…Teraz przyszedł czas na Warszawę. Czy to coś złego, że nowym nazywa się zjawisko, które już zostało przemielone i pokazane wielokrotnie, a swojej formie (być może nieświadomie) odwołuje się do sztuki lat 20 i 30 ubiegłego wieku. Oczywiście, że nie! W wystawę włożono serce i zaangażowanie, przestrzeń Konesera sprawdza się świetnie- światło padające na obraz Nawera „robi dodatkową robotę”- tylko pisanie , że jest to „nowe” wydaje się nieco niestosowne.

Osobiście najbardziej ujęło mnie to, że organizatorzy zadali sobie wiele trudu by znaleźć pracę Trutha- Krystiana Czaplickiego, który wiele lat temu wprowadzał swoje geometryczne obiekty na ulice polskich miast. Niestety, ktoś przez pomyłkę podpisał  „Chazme”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *